Ostróda-Warszawa. Stazłom pokazał swoje Iveco i wygrał konkurs
Trafiła się okazja, więc kupili samochód jakiego potrzebowali, mało eksploatowany z niewielkim przebiegiem. Potrzebny był do codziennej pracy. Tymczasem Magirus wygrał dla firmy Stalzłom konkurs ogólnopolski, a dzięki temu jego właściciele w nagrodę zwiedzą fabrykę Ferrari.
Wcześniej Magirus grubo ponad 20 lat najczęściej stał w garażach duńskiej Armii. Aż w końcu został „zdemobilizowany” i pojawił się wśród ofert sprzedażowych na jednym z portali internetowych. Dobra okazja zainteresowała właścicieli ostródzkiego Stalzłomu. W ten oto sposób ciężarówka trafiła do Ostródy, gdzie przeszła solidną modernizację. – Zmieniliśmy jego za-stosowanie, z samochodu skrzyniowego na auto do przewozu kontenerów – opowiada Krzysztof Cichewicz, wiceprezes Stalzłomu. – Drugim jego przeznaczeniem jest odśnieżanie dróg, to auto czteronapędowe, więc świetnie radzi sobie w takich właśnie warunkach.
Magirus robił swoje, czyli wykonywał zadania, do których został przeznaczony. Nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek wystąpi w roli firmowego celebryty. Aż pojawił się konkurs na okoliczność 20-lecia firmy Iveco w Polsce i 40-lecia jej działalności na świecie. Jedna z konkursowych kategorii nazywała się „Samochód z historią”. Trzeba było jedynie napisać ciekawy tekst. Tego zadania podjęła się Faustyna Dunin-Sulgostowska, która swoje „dzieło” popełniła rzutem na taśmę, kilka godzin przed upływem terminu zsyłania praca konkursowych. – To była bardzo wesoła twórczość, ale najfajniejsze jest to, że przypadła do gustu jurorom – wspomina autorka tekstu, który prezentujemy poniżej.
Historia Magirusa ze Stalzłomu okazała się najciekawszą spośród wszystkich nadesłanych. Ale jednym z warunków odebrania nagrody był przyjazd opisanym samochodem do Warszawy pod Pałac Kultury i Nauki, gdzie odbyła się prezentacja nagrodzonych pojazdów. Opłacało się, ponieważ dwoje przedstawicieli ostródzkiej firmy znalazło się w ósemce szczęśliwców z całej Polski, którzy po wakacjach w nagrodę zwiedzą fabrykę Ferrari.
Historia Magirusa
Nazywam się MAGIRUS. Urodziłem się w fabryce Iveco. Bez mała 30 lat temu. Czasy młodości spędziłem opływając w luksusy. Myli mi szybki, pucowali lusterka, wymieniali terminowo wszystkie płyny. Czyścili skrzynię i plandekę. Zrobili mi nawet gustowny zielony makijaż, żebym nie rzucał się w oczy. Byłem przecież własnością duńskiej Armii. Nie musiałem pracować, od wielkiego dzwonu brałem czasami udział w jakiejś paradzie. Życie w kamaszach było dla mnie jednak nie do zniesienia. Zabijało mnie nieróbstwo, a nuda nie pozwalała rozwinąć mi skrzydeł mocy. Moje 167 koni pod maską rwało się do pracy, a 1000 kilometrów jakie robiły rocznie było jak kropla benzyny w baku potrzeb. Totalna posucha. Już myślałem, że po mnie i że zardzewieję z bezczynności. Taka maszyna, tyle we mnie możliwości, a ja stoję i parcieję w lusterkach. Przez to wszystko znienawidziłem barwy khaki. Po co im było Iveco?
Moje życie odmieniło się jednego dnia. Odesłano mnie od rezerwy. To była duuuuża zmiana. Nie wiedziałem, że. w cywilu może być tak kolorowo. Zmieniłem nie tylko lakier, ale pozwolili mi też ruszyć z miejsca. I to nie byle gdzie. Nie na, jakąś sąsiednią ulicę, nawet nie za opłotki Królestwa, ale dalej niż mogłem sobie zamarzyć. Z ziemi duńskiej do Polski. Moje gumy nigdy wcześniej tak nie paliły. Aż chciało się żyć. Zimna Skandynawia została daleko w tyle za paką.
Na miejscu było jednak trochę zamieszania i strachu. Myślałem, że mój nowy właściciel ściągnął mnie na prze-miał, bo trafiłem do stacji Stalzłom. Nie poszedłem jednak do kasacji, a rzeczywistość przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Dostałem nie tylko nowe papiery, ale też całą, nową, długą listę za-dań do wykonania. Dopiero teraz mogę odetchnąć pełnym gazem. Latem wożę kontenery ze złomem, ale to dopiero rozgrzewka. Nawet nie pocą mi się wycieraczki. Dopiero jednak zimą mogę pokazać na co mnie stać. Napęd na cztery kola, nowy pług i solarka tworzą zgrany team. Zawieje i zamiecie nie są mi straszne, w zasadzie to one powinny mieć pełne pory. Gdyby nie granica Unii, odśnieżyłbym nawet Syberię. Taki ze mnie dzielny Iveco. Przed pojawieniem się na salonach ciężarówka przeszła facelifting
Magirus o własnych siłach dotarł pod Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, gdzie spotkał się z dużym zainteresowanie mniejszych… i jak również całkiem wysokich widzów.
W nagrodę statuetka i wizyta w fabryce Ferrari